Edyta Piecha to rosyjska artystka z polskimi korzeniami. Urodziła się 31 lipca 1937 roku w Pas-de-Calais we Francji. Jej rodzice – Stanisław Piecha i Felicja Korolewska byli Polakami, ojciec był górnikiem. Cztery lata po śmierci ojca Stanisława, Edyta wraz z matką i ojczymem Edwardem Gołąbem w 1945 roku wrócili do Polski, zamieszkali w Boguszowie. Edyta ukończyła liceum pedagogiczne w Wałbrzychu. W 1955 roku wyjechała do Leningradu na studia psychologiczne… gdzie wszystko się zaczęło.
Wstąpiła do studenckiego chóru, którego dyrygentem był wówczas Aleksander Broniewicki (który został potem jej mężem). W 1955/56 roku na zaproszenie Broniewickiego wstąpiła do zespołu „Drużba”, dzięki któremu szybko stała się gwiazdą w ZSRR, a także gwiazdą eksportową, gdyż występowała właściwie na całym świecie. Śpiewała przede wszystkim po rosyjsku, polsku, francusku.
Nie sposób w kilku zdaniach opisać bogatego życia Edyty Piechy. O tym co Edyta robi dziś, można powiedzieć, że… wciąż jest szanowaną gwiazdą, a rok temu, w lipcu, obchodziła jubileusz swoich 70 urodzin na koncercie na Kremlu.
Ze swojego pierwszego małżeństwa z Broniewickim ma córkę – Ilonę Broniewicką, której syn Stas Piecha, robi obecnie karierę. Jest laureatem „Fabriki zvezd”. Niestety to raczej „popsa”. Edyta, Ilona i Stas występowali wielokrotnie razem (Ilona Broniewicka jest również wokalistką).
Miałem okazję jakiś czas temu zobaczyć w rosyjskiej telewizji program, którego bohaterką była Edyta. Idea programu polegała na tym, że rosyjskie gwiazdy wracały do miejsc swojego dzieciństwa. Edyta była z kamerą w Wałbrzychu. Program został nakręcony bodajże w 2003 roku. Oglądałem to z zapartym tchem, bo podchodziły do niej na ulicy, na której mieszkała, jej przyjaciółki ze szkolnych ławek. Niestety nie była w stanie wszystkich rozpoznać, z trudem przypominała sobie fakty. Natomiast jej opowieści o tym, że „tutaj był taki i taki sklep” były dla niej wzruszające. Spędziła tam raptem kilka godzin. Mieszkała na ulicy 1 Maja 53.
Niniejsze foty zrobiłem komórką telewizorni :)
Myślę, że o sobie najlepiej opowie Edyta w rozmowie z dziennikarką GW. Wywiad opublikowany był dokładnie rok temu w dodatku „Wysokie obcasy”. Czym Edyta Piecha uwiodła Rosjan?
ZANIM ARTYKUŁ, POLECAM OBEJRZENIE NINIEJSZEGO FILMIKU – jest to parodia Edyty w wykonaniu Wiktora Chistyakova – znakomicie oddał sposób jej śpiewania :) Rosjanie potrafią się z siebie śmiać, co po prostu „abazhaju”.
Wywiad pozwoliłem sobie uzupełnić o kilka fotografii i filmików.
Edyta Piecha czeka na Putina
Aż 45 procent Rosjan pytanych, kto im się kojarzy z Polską i Polakami, odpowiada: Edyta Piecha! Symbol kobiecości spowitej w obłok szyfonu. Nienaganna fryzura, ta sama od dziesięcioleci ipierwsze mini na radzieckiej estradzie.
Symbol kobiecości spowitej w obłok szyfonu. Nienaganna fryzura, ta sama od dziesięcioleci. Charakterystyczny niski głos, któremu polski akcent nadawał europejski sznyt. Pierwsza, która zdjęła mikrofon ze statywu i zaczęła rozmawiać z widownią. Pierwsze mini na radzieckiej estradzie. Nefrytowa płyta Cannes’68 za dziesięć milionów sprzedanych płyt.
Gdy obcięła i podwinęła grzywkę – tysiące dziewcząt uczesało się identycznie co do loczka. Gdy przechodziła przez ulicę – kierowcy ignorowali zmiany świateł i na skrzyżowaniu zamierał ruch. ‚Nasza wieczna Piecha!’ – mówi o niej Ałła Pugaczowa, która niejeden chwyt sceniczny podpatrzyła u starszej koleżanki.
Edyta Piecha śpiewa ponad pół wieku, a w tym roku [2007 – mb.] obchodzi jubileusz 70-lecia.
Sosny na grządce
– Moje życie nadaje się na fil m. Mała, głodna Edyta we Francji. Skromna uczennica w Boguszowie i Wałbrzychu, którą ojczym leje pasem. Opychająca się ciastkami studentka w Leningradzie. Edyta – początkująca piosenkarka, i Edyta – dojrzała artystka.
Nie ukrywa swego wieku, starzeje się ładnie niczym Gina Lollobrigida (zawsze były podobne). Przyjęła mnie bez makijażu i peruki scenicznej, w luźnym swetrze. Od kilku lat mieszka w wiosce Siewiernaja Samarka pod Petersburgiem. Miejscowi, nobilitowani sąsiedztwem, podrzucają warzywa z grządek. U niej rosną tylko kwiaty i strzeliste sosny, których urodą rzadko się teraz rozkoszuje. Wczoraj nagrywała program dla telewizji w Moskwie, przedwczoraj śpiewała w Ałma Acie.
Wróciła na scenę po dwóch latach przymusowego urlopu, jeszcze trochę kulejąc. Kolano zdruzgotał ulubiony pies – podczas spaceru spłoszony runął na nią z siłą swej 80-kilogramowej miłości.
– Ale ja, proszę pani, nigdy się nie poddaję. Od czwartego roku życia jestem zdana na siebie i wiem, że muszę być silna. Jeszcze pokażę, ile jestem warta.
– No właśnie, ile? Stawka za występ Edyty Piechy według cennika w internecie wynosi sześć tysięcy dolarów.
– Nieprawda. Mogę zażądać więcej, mogę przyjąć mniej, jeśli zapraszający nie są bogaci, a wiem, że to dobra publiczność.
– Ponoć Ałła Pugaczowa nie śpiewa bez stu tysięcy dolarów.
– Nie mam ambicji być milionerką. Wyrosłam w biednej rodzinie. Gdy przez dwa lata nie koncertowałam, utrzymywałam dom tylko z emerytury. Nie wyrzucę kawałka suchego chleba. Mam zresztą pięć psów, pochłoną wszystkie resztki. Mama mówiła: ‚Dzisiaj będzie zupa nic’, i gotowała na wodzie warzywa i kluseczki. Mentalnie uformowałam się w socjalizmie, byłoby mi wstyd zdzierać z publiczności ostatni grosz.
Gdy umówiłyśmy się na spotkanie, uprzejmie przysłała dżipa z kierowcą. Rozmawiamy po polsku, na psa krzyczy: ‚Ticho, Mucha! Ja tiebia nakażu!’. I nie karze, choć Mucha, ogromny kundel, nie chciał wyjść do ogrodu i przeszkadzał szczekaniem.
Wegetarianka, dzień zaczyna pod zimnym prysznicem. Po śniadaniu zabiera psy na długi marsz. Gdy się przeziębi, urządza generalne sprzątanie domu i zapomina o chorobie.
Wyrośnie na k…
Urodziła się w górniczym miasteczku Noyelles-sous-Lens we Francji, dokąd rodziców wygnała z Polski bieda. Miała cztery lata, gdy ojciec zmarł na pylicę. By rodzina nie straciła służbowego mieszkania, pracę w kopalni podjął 14-letni brat Edyty. Trzy lata później zjadła go gruźlica. Wobec groźby eksmisji koleżanki wyswatały 36-letnią wdowę ze starym kawalerem Edwardem Gołąbem. Po roku urodził się przyrodni brat Edyty, ale szczęście do domu nie zawitało.
– Pamiętam bladą twarz mamy, zawsze ubranej na czarno. Mieszkałam we Francji dziewięć lat, ale co ja tam widziałam? Bieda, wojna, żałoba. W szkole francuskiej niewiele rozumiałam, płakałam. Gdy zaczęłam się dobrze uczyć, ojczym, fanatyczny komunista, wywiózł nas do Polski. W 1946 roku poszłam do trzeciej klasy w Boguszowie, znowu byłam najgorsza, płakałam.
W szkole z czasem się ułożyło, z ojczymem nie dogadała się nigdy. Do liceum jeździła do Wałbrzycha. Jak wieczorny pociąg się spóźnił – ojczym już trzymał pas.
– Mama mnie broniła, on krzyczał: ‚Włóczy się, wyrośnie na kurwę!’.
Przyznaje jednak, że ojczym był pracowity i gospodarny. Po powrocie do Polski zastali ogonki w sklepach, hodował więc króliki, kury. Ale zaraz po maturze pożegnała dom.
– Tragedie z dzieciństwa nie złamały mnie, tylko zahartowały. Nie bałam się wyruszyć w świat.
Fotografia z ustnego egzaminu maturalnego: skupiona Edyta w białej bluzce, prymuska i duma liceum pedagogicznego w Wałbrzychu. Solistka chóru, której dyrygent Igor Szurko przepowiedział: ‚Będziesz artystką, bo bardzo ładnie śpiewasz’.
Jesienią roku 1955 wyjechała do ZSRR studiować psychologię na Uniwersytecie Leningradzkim.
– Znów zaczynałam od początku i znów płakałam: mama daleko, osiem łóżek w pokoju akademika, nawet pomodlić się nie mogłam w odosobnieniu. Ale poszłam na próby studenckiego chóru. Prowadził go Aleksander Broniewicki. Spełniła się przepowiednia pana Szurki: Szura Broniewicki zrobił ze mnie artystkę.
Sala błękitna, buty narciarskie
Debiut rosyjski miała już w sylwestra, i to nie byle gdzie, tylko w sali błękitnej konserwatorium. Największej, ze świetną akustyką. Nowy Rok witano rutynowo: muzyka poważna, XIX-wieczne romanse do wierszy klasyków i na koniec kilka numerów estradowych.
Wzorcem radzieckich piosenkarek ówcześnie była Lubow Orłowa (komedie ‚Świat się śmieje’, ‚Wołga, Wołga’). Eteryczne blond sopranistki w atłasowych sukniach, kopie Orłowej, zawodziły piskliwie od Brześcia po Magadan: ‚Sierce – tiebie nie choczetsia pakoja! Sierce – kak charaszo na swietie żyt’!’… A tu Polka w grubym swetrze i butach narciarskich, masywna jak kolumna Zygmunta huknęła ze sceny basem:
‚Autobus czerwony przez ulice mego miasta mknie,/ Mija jasne nowe domy i ogrodów chłodny cień./ Czasem dziewczę spojrzenie rzuci ku nam jak płomienny kwiat./ Nowy jest nie tylko Nowy Świat, u nas nowy każdy dzień!’.
Tak była inna, tak wyzywająco naturalna, że leningradzka publiczność oszalała. Edyta bisowała cztery razy.
– Ubrana byłam w to, co miałam najlepszego. Zakopiański biało-zielony sweter wydziergała mama. Buty narciarskie na ulicę nosiłam do spodni, na scenie ze spódniczką. Ale to nie buty zdziwiły publiczność, tylko mój głos – że taki mocny i niski. Wtedy nie widziałam, że są dwa rezonatory – głowowy i piersiowy – wykorzystywałam tylko ten niższy.
I pani Edyta demonstruje mi swój rezonator piersiowy – ‚Autobus czerwony’ rusza z taką siłą, że pęd powietrza wciska mnie w krzesło.
Na scenie towarzyszyło jej 13 mężczyzn, z których jeden grał na kontrabasie, pozostali akompaniowali głosem, jazzując: dudu-da, dudu-da, da-da-da! Amerykański scat na radzieckiej estradzie brzmiał ożywczo i niemal dysydencko.
Sprytny Szura Broniewicki wziął do zespołu studentów obcokrajowców, kontrabasista był z NRD. Zapowiadał, że prezentują pieśni bratnich demokracji ludowych i tradycyjny sposób śpiewania (‚chłopów enerdowskich’ – śmieje się Edyta). Sukces przeszedł wszelkie oczekiwania.
– Szura był niezwykle utalentowany: dyrygent, reżyser, kompozytor, aranżer, scenograf. Pisał dla mnie pierwsze radzieckie twisty.
Po roku się pobrali, po pięciu urodziła się Ilona Broniewicka, która także śpiewa i prowadzi imprezy artystyczne. Jej syn Stas Piecha (nazwisko przyjął po babci), laureat telewizyjnej ‚Fabryki gwiazd’, jest gwiazdką nocnych klubów.
Trzy pokolenia Piechów występują razem z programem ‚Album rodzinny’.
[Tutaj: Edyta z wnukiem Stasem: „Gorod detstva”]
O głowę wyższa
W 1957 roku wysłano ich do Moskwy na VII Międzynarodowy Festiwal Młodzieży i Studentów; dostali złoty medal. ‚Dużo was, jak się nazywacie?’- zapytał konferansjer. – Drużba (Przyjaźń) – tak Edyta ochrzciła zespół, z którym występowała potem 20 lat. Z festiwalu pamięta tylko sukienkę, którą mama przerobiła z własnej – granatową z tafty, bez rękawów. I łódeczki na płaskich obcasach.
– Byłam najwyższa na scenie i wstydziłam się nosić szpilki. Przez swoje 174 centymetry nie chodziłam na potańcówki. Broniewicki, który miał wzrost Napoleona, też ze mną nie tańczył, a gdy ktoś inny mnie poprosił – urządzał scenę: ‚Ty się nie wstydzisz podrygiwać nogami?’. Dlatego nawet na scenie nie tańczyłam. Wzorowałam się na estradzie francuskiej – przed mikrofonem wyraziste muszą być oczy i ręce.
W marcu 1957 roku Rosjanka Nelli Sliwkier wychodziła w Leningradzie za mąż za Polaka Jana Białego. Janek mieszkał w akademiku dla cudzoziemców, muzycy z Drużby byli jego sąsiadami. Zeszli do stołówki, gdzie odbywało się studenckie wesele, i odśpiewali popisowe numery. Zapanował szampański nastrój.
– Edyta Piecha nie mieszkała w akademiku, ale biegaliśmy na wszystkie jej występy. Nie wyglądała jak lalunia. Grubachna, duży nos, ciężki chód. Ale jak awangardowo śpiewała! Broniewicki był okropnie zazdrosny o jej sukces, robił publiczne awantury. I w życiu, i na scenie przerastała go o głowę.
Małżeństwo Białych pod koniec lat 50. wyjechało do Polski i Nelli zobaczyła Piechę kilka lat później w Sali Kongresowej – smukłą, elegancko się poruszającą.
Studenckie lata 60. Ludmiły Jabłońskiej (z domu Smirnowej) także upłynęły pod znakiem Edyty Piechy.
– Symbolizowała powiew Zachodu i lubiła podkreślać, że pochodzi z Francji. Ubierała się w krótkie sukienki, do każdego utworu zmieniała dodatki – a to korale, a to apaszka. Jak wyszłam za Eugeniusza Jabłońskiego, koleżanki mówiły: ‚Nic dziwnego, że Polak wziął Smirnową za żonę – jest podobna do Edyty Piechy’.
W latach 80. Ludmiła poszła na koncert pieśniarki w Warszawie. Występowała z okazji 22 lipca przed Pałacem Kultury i Nauki. Przesadnie wystrojona, repertuar też miała démodé. Przedstawiono ją jako Polkę, ale publiczność, słysząc radzieckie piosenki, gwizdała.
Zasady i wyjątki
– Byłam okropnie gruba! Na śniadanie zjadałam dwie puszki słodzonego mleka zagęszczonego, na kolację pochłaniałam tort. Cudzoziemcy mieli duże stypendia, wreszcie najadłam się do syta. Z 59 kilogramów przytyłam do 85. Ale schudłam, podszkoliłam się z ruchu scenicznego, stroje zaczął mi projektować Sława Zajcew.
Dużo koncertowała, na trzecim roku studiów wezwano ją do dziekanatu: ‚Nie możemy tolerować tylu nieobecności’. Poprosiła o przeniesienie na studia zaoczne. Dziekan odmówił, pojechała do ministra szkolnictwa wyższego. Trzy dni czekała, by ją przyjął.
– ‚Ja choczu uczytsja – powiedziałam z okropnym akcentem – ale choczu także śpiewać’. ‚Na tym wydziale nie ma studiów zaocznych’ – rozłożył ręce minister Strabykin. ‚Ale ja uczyłam się historii filozofii i wiem, że wszystko na ziemi jest względne. Można robić wyjątki od zasad. Bardzo proszę zrobić dla mnie wyjątek. Obiecuję, że wszystkie egzaminy zdam na pięć’.
Wielka musiała być siła tego przekonywania, skoro minister zadzwonił do dziekana i ‚w poriadkie iskluczenija’ mogła zdawać sesje i ukończyła studia.
Kolejny wyjątek zrobiła minister kultury Jekatierina Furcewa, poszło o honoraria estradowe. Edyta dostawała za koncert pięć, dziewięć, 13, wreszcie 19 rubli. Tymczasem śpiewak operowy miał 33 ruble, honorarium za recital mnożono mu razy trzy. Opera bowiem była gatunkiem słusznym ideologicznie, estrada trąciła zgniłym Zachodem.
W obliczu tej niesprawiedliwości pojechała do Moskwy, tym razem czekała tydzień.
– Czy Ludmiła Zykina i inni śpiewacy operowi bardziej zużywają struny głosowe niż ja? – zapytała Furcewą.
– Tak, bo pani śpiewa do mikrofonu.
– O, śpiewać do mikrofonu to dopiero sztuka! Nie wystarczy się rozedrzeć, głos będzie zdeformowany i mikrofon zawyje. Trzeba interpretować piosenkę aktorsko.
Przyszpilona tą logiką Furcewa poradziła jej nauczyć się kilku klasycznych romansów rosyjskich i zwołała komisję. Edyta wraz kategorią artystki operowej otrzymywała za występ solowy 99 rubli.
– Sukienka koncertowa Sławy Zajcewa kosztowała tysiąc rubli. Żeby żyć na poziomie, przez całe lata dawałam 40 koncertów miesięcznie. Na szczęście przyszły czasy, gdy nikt nie przestrzega ustalonych stawek.
Pierwszy cios
W roku 1959 rada artystyczna Estrady Leningradzkiej uznała, że Piecha jest piosenkarką jazzowo-
-knajpianą, a Broniewickiemu nakazała rozwiązać Drużbę. Po miesiącach oczekiwania na zmianę werdyktu Edyta się zbuntowała.
– Tak być nie może – powiedziałam do męża. – Ludzie wyłamują drzwi, żeby się dostać na koncert, a tu zakaz występów. Jedziemy do Moskwy.
I zapisali się na przyjęcie do Aleksandra Chołodilina w ministerstwie kultury RFSRR. ‚Jestem Polką, córką górnika urodzoną we Francji. Znam estradę polską i francuską, dlaczego jej najlepszych wzorców nie można przenieść do ZSRR?’ – pytała. Chołodilin wysłał ich przed centralną komisję artystyczną. ‚Pewnie zabieracie komuś honoraria’ – sugerowali członkowie komisji, wycofując zakaz.
O Drużbie nie chce mówić, przez nią rozwiodła się z Broniewickim. Mimo trudnego związku (patologiczna zazdrość i niewierność męża), na scenie świetnie się uzupełniali. Ambicje zagrały jednak z obu stron.
– Chciałam, by na afiszu pisano najpierw nasze nazwiska. ‚Nie jestem już solistką Drużby, jestem Edyta Piecha’. Szura zaparł się: ‚Bez Drużby jesteś nikim’. W 1976 roku stworzyłam własny zespół.
Broniewicki szybko ożenił się z młodą piosenkarką. Śpiewała szlagiery Edyty, ale publiczność była rozczarowana, koncertowali tylko na prowincji. Zmarł na serce w Nalczyku w 1988 roku, sam w hotelowym pokoju.
Drugi mąż Edyty był przystojny i wysportowany. Z ramienia KGB opiekował się artystami na wyjazdach zagranicznych. Niestety, okazał się alkoholikiem. Trzeci, moskiewski generał z administracji prezydenta, też był pomyłką.
– Widać kobiece szczęście nie było mi pisane, tylko sukces.
Ciepło o NRD
Za granicę po raz pierwszy pojechali w roku 1964 do Polski. Na scenę we Wrocławiu wyszedł Eugeniusz Broda, kolega z podstawówki w Boguszowie, i podarował jej na szczęście pluszowego zajączka. Zajączek objechał Związek Radziecki, Polskę, był w Kostaryce, Wenezueli, Australii, Hondurasie, Boliwii.
– W Afganistanie wystąpiłam trzy razy, za każdym razem była tam inna władza.
W kwietniu 1979 roku przywitał ich zwycięzca rewolucji kwietniowej Taraki, Pusztun. Zaśpiewała po pusztuńsku, wykuła też w tym języku przemowę: ‚Związek Radziecki gratuluje narodowi afgańskiemu z okazji rewolucji kwietniowej’. Słuchał jej rząd i korpus dyplomatyczny Kabulu. Taraki po występie odgarnął jej grzywkę i pocałował w czoło.
– Zapadła cisza, bo muzułmanin publicznie pocałował obcą kobietę.
– Ale nie dlatego go obalono?
– Trzeba by zapytać Amina, który go zabił, zanim w grudniu został zabity przez naszych. Potem śpiewałam tylko dla żołnierzy – na ciężarówkach, w salach szpitalnych. Na moich oczach zestrzelono helikopter.
W Carnegie Hall wystąpiła pięć razy, ale niewiele z tego miała. Honoraria w większości zabrało państwo.
– Gdy chciałam kupić sukienkę, umawiałam się z emigrantami (wszyscy mieli w ZSRR kogoś bliskiego): ‚Czy pani mama nie potrzebuje pieniędzy? Proszę mi kupić tę sukienkę za 600 dol., po powrocie oddam pani matce równowartość w rublach’.
Najcieplej wspomina NRD, gdzie była 35 razy. Niemcy wiedzieli, że władza radziecka ogołaca artystów, więc płacili za sto występów, lecz w sprawozdaniu pisali, że było ich tylko 50. Połowę pieniędzy można było wydać na ciuchy i buty.
Najgorsze chwile przeżyła w Kisłowodsku na Kaukazie. Zbagatelizowała radę portiera w hotelu, by się nie oddalać, bo górale są niebezpieczni. Dognał ją jeździec na koniu, szarpnął w krzaki: – Rozbieraj się!
Krzyczeć – nikt nie usłyszy, płakać – rozjuszy napastnika, uciekać – dogoni. Nie na darmo jednak skończyła psychologię.
– ‚Ale piękny koń! Czy mogę pogłaskać? Jak go pan nazwał?’ – wyrzuciłam z siebie serię zachwytów i jak Szeherezada oplatałam go słowami. Odruchowo zaczął odpowiadać, chwalić się i w końcu mnie puścił. ‚Zjeżdżaj stąd, już cię nie potrzebuję!’ – i pocwałował na swym pięknym koniu, a ja struchlała umknęłam do hotelu.
Wśród VIP-ów
– Dla Chruszczowa śpiewałam, ale za rękę się z nim nie trzymałam. Za to Breżniew mnie pocałował.
Było to podczas trasy koncertowej w NRD. Na prośbę ambasadora Abrasimowa zaśpiewała na spotkaniu Breżniewa z Honeckerem. Sekretarz generalny wyszedł na scenę z bukietem czerwonych róż. ‚A pocałować?’ – Edyta nadstawiła policzek.
Rozmawiałaby z Gorbaczowem, ale nie dopuścił jej do głosu.
– O, pani Edyta! Moja żona Raisa ma taką samą fryzurę jak pani. Moja rodzina bardzo panią lubi.
– Dziękuję, panie Michaile…
– Tak, rodzina panią bardzo lubi. To do widzenia, wszystkiego najlepszego, miło było się spotkać.
Przed Castro śpiewała z pięć razy. Piosenka ‚Nasz sąsiad’ miała na Kubie ogromny aplauz. Przy refrenie 15 tys. widzów wstało, zaczęli tańczyć i śpiewać (tekst nie był skomplikowany): ‚papa-paparapa-pa-pa’… Fidel machał z sali ręką.
Jelcynowi odmówiła przyjęcia orderu ‚Za zasługi dla Ojczyzny’, bo był najniższej, czwartej klasy.
Mała czarna
Prowadziła po francusku telemost ‚Moskwa – Paryż’ transmitowany z Teatru Bolszoj przez Eurowizję. Mireille Mathieu śpiewała wtedy z zespołem Pieśni i Tańca Armii Radzieckiej. Pomysłodawcą i współgospodarzem programu był słynny dziennikarz Yves Mourousi. Nie obchodziło go, że przed ekranem zasiądzie całe KC.
– Naprawdę nazywał się Iwan Murawiow. Chciałam uzgodnić nasze zapowiedzi, odmówił: ‚Będę improwizował, proszę chwytać moje myśli. Poza tym pani jest wyższa ode mnie, nie wolno pani być w szpilkach’.
Edyta nocą skracała dół sukienki, by się nie potknąć w pantoflach na płaskim obcasie. Garderobianej do niej nie wpuszczono, teatr obstawiło KGB. Napisała dziesiątki wariantów zapowiedzi, które przetłumaczono jej na język francuski.
– Wykułam to jak ‚Kapitał’ Marksa przed egzaminem i przy mikrofonie swobodnie gawędziłam z Mourousim. ‚Merci beaucoup, vous etes formidable!’ – powiedział po wyłączeniu kamer i pocałował mnie w rękę. Ze strony radzieckiej nikt nie podziękował. A kto z ZSRR poza mną mógł poprowadzić taką galę?
W latach 60. dwukrotnie wystąpiła w paryskiej Olympii – z moskiewskim i leningradzkim music-hallem. Dali ponad 80 koncertów. Była gospodynią wieczorów i śpiewała.
Za pierwszym razem przefarbowano ją na blondynkę i uszyto suknię lamowaną futrem. Dyrektor Olympii słynny Bruno Coquatrix skrzywił się: ‚Co druga kobieta przyjdzie tu w futrze. Na scenie musi być ktoś gorzej ubrany od widzów. Edith Piaf śpiewa w małej czarnej i pani też tak wystąpi’. Kupiono jej w sklepie prostą czarną sukienkę.
Za drugim razem przywiozła olśniewającą kreację z cekinów i tiulu. Ale Coquatrix był nieubłagany – tylko mała czarna.
Magiczne cyfry 1, 3, 7
Urodziła się 31.07.1937 roku w domu numer 37 o godzinie 17. Ojciec zmarł 31 sierpnia, mając 37 lat. Starszy brat się urodził 13 czerwca, zmarł także 13 czerwca, mając 17 lat. Matka umarła 3 sierpnia 1971 roku. Córka Ilona urodziła się 17 lutego, wnuk Staś – 13. Broniewicki był z 1931 roku, umarł 13 kwietnia.
– Co z tego wynika? – pytam.
– Sama nie wiem. Ale nawet tytuł ludowej artystki ZSRR dostałam w 31. roku pracy, wcześniej dwa razy odrzucono mi dokumenty.
Miała znajomego w komisji do spraw tytułów i orderów. Po rozwodzie z Broniewickim załatwił jej oddzielne mieszkanie, ale w 1986 roku uprzedził, by na 30-lecie pracy scenicznej niczego się nie spodziewała. Najwyższy tytuł miał dostać – jako jedyny – Josif Kobzon, ulubieniec partii i rządu.
– I co pani myśli? Koncert w ogromnej Sali Oktiabrskiej w Leningradzie, ludzie czekają, że konferansjer ogłosi mnie ludową artystką ZSRR, a tu – cisza.
I wtedy z widowni wyszła na scenę prosta kobieta z bukietem kwiatów. ‚Przyjechałam z Żytomierza i w imieniu narodu radzieckiego mianuję panią ludową artystką ZSRR. A decyzje komitetów partii my, lud, mamy głęboko w nosie’ – powiedziała do mikrofonu.
– Sala wstała i urządziła mi owację – pani Edycie nawet po latach łamie się głos. Okropnie przeżywała niesprawiedliwość, ale na scenie nie płakała, tego nikt nie doczeka!
Stosowny dekret Rada Najwyższa ZSRR podpisała rok później, 13 października (w dniu urodzin jej mamy).
– Wracamy z zespołem z Węgier i w Leningradzie nie mogę wyjść z wagonu: na peronie tłum wielbicieli, morze kwiatów, okrzyki. Istna demonstracja!
I zaraz potem był telefon z leningradzkiego komitetu partii: ‚Musimy z panią porozmawiać’ – głos brzmiał surowo. Pojechała do Smolnego, pokazano jej worki z listami i telegramami. ‚Dlaczego Edyta Piecha nie ma tytułu ludowej artystki?!’ – gniewali się na partię obywatele radzieccy.
– Czy to pani zorganizowała? – pytali specjaliści od propagandy. Tak jakby miłością ludu można było dyrygować niczym orkiestrą!
Groszki i róże
Pod petersburskim mieszkaniem bezpłatnie wynajęto jej 90 metrów piwnic. Tam trzyma sukienki koncertowe, afisze, samowary i inne prezenty od publiczności.
– Wszystko zakurzone, bo garderobianej Luby nie mogę nauczyć porządku. ‚Nie jestem sprzątaczką’ – mówi hardo. Choć za przygotowanie mnie do koncertu dobrze jej płacę.
Pracują od dziesięcioleci, bo Luba nieźle szyje. Idealnie odwzorowuje kostiumy, które 30 lat temu zaprojektował Sława Zajcew. Leningrad stał się Petersburgiem, nie ma ZSRR, klimat się ociepla. Na świecie jest tylko jeden constans: kreacje Edyty Piechy. Powłóczyste niczym szaty bogini i zawsze pastelowe – liliowe, groszkowe, białe. Dół z kilku warstw szyfonu, przy dekolcie – róże.
– Nie ma pani ochoty poeksperymentować z kolorem i krojem?
– Eksperymentują ci, co nie znaleźli własnego stylu. Ja znalazłam. W domu chodzę w spodniach, ale jako Edyta Piecha muszę strzec swego wizerunku.
Córka i wnuk osiedli w Moskwie. Mieszka z dwiema pomocnicami – Wiera naprawia technikę w domu, Nina Wiaczesławowna odbiera telefony i zapisuje terminy koncertów. Kto gotuje – nie wiem, bo Edyta Piecha jest na diecie. Przez sześć godzin naszej rozmowy nic nie zjadła i nie wypiła. Ja też musiałam wytrzymać.
Pół roku przed swoim 70-leciem opracowała plan ‚Droga dla Putina’.
– Na 70. urodziny aktorki Alisy Frejndlich prezydent odwiedził ją w Petersburgu z kwiatami i szampanem. Rozpowiadam więc żartobliwie, że 31 lipca Putin wybiera się do mnie. A pani widziała, jaka tu droga.
Piaszczysta droga biegnie do Siewiernej Samarki borem, lasem, pełna wybojów, zimą prawie nieprzejezdna. Taką drogą nie ma co się chwalić przed prezydentem Rosji.
– Moje żarty zapewne dotrą do mera powiatu i kto wie, kto wie… Budzę się rano – a tu po wyasfaltowanej drodze jedzie prezydent Putin. To mój program maksimum.
Źródło: Wysokie Obcasy
A jeżeli ktoś chciałby zobaczyć Edytę, zapraszam na youtube’a.
13 Komentarzy
Comments RSS TrackBack Identifier URI
Edyta Piecha to kuzynka mojej babci Heleny Tyczyńskiej moja prababcia z domu Karolewska
przeczytalam na you tube historie p rodziny podziwiam stasia i go pozdrawiam mowie o nim ,ze i z ciebie jeszcze cos bedzie jesli bedziesz mnie sluchall
p edyto mieszka w polsce w bialymstooku ogladam rosyjski rtr znam dosc dobrze rosyjsjki podziwiam pania urode i piosenki,dzieci pani sa utalentowane ale pani piosenki bardziej mi sie podobaja jak stasia prosze mu napisac piosenki weselsze zywsze to szybciej stanie sie slawny jak kirkorow baskow ja chetnie ich slucham pozdrawiam prosze do mnie cos napisac mozemy porozmawic na skejpie kocham pania pani piosenki i kreacje
pani edyto zapraszam do polski do bialegostoku tu mieszka duzo polakow pochodzenia bialoruskiego.ukrainskiegoo i mile pania powitamy ja jestem z kwi i kosci polka ale znam dobrze jezyk rosyjski duzo razy bylam w dawnym zwiazku radzieckim duzo lat mieszkalam w new york pracowalam z rosjanami kocham ten narod juz wrocilam 7 lat temu mam telewizje rtr planeta stale ogladam wiadomosci koncerty na you tube slucham waszych piosenek kocham was pozdrawiam pania rodzine ale popularna filipa to moja milosc chociaz jest w wieku mego syna i innych piosenkarzy .po dlugim pobycie za granica nasze filmy mi sie nie podobaja koncerty ten opolski nie przypomina dawnych czasow moje serce jest w ameryce lub w rosji kocham tych ludzi i te kraje pozdrawiam
podziwiam ta kobiete po przecztaniu biografii jest silna dzielna chcialabym taka byc
szanuje takich dzielnych ludzi ogladam co tydzien subotnij wieczer to artysci z klasa powinno byc rozrywkowych programow wiecej ogladalabym kazdy dzien z przyjemniscia to nie nasze gorniakowe czy khaje ze nie moge na nie patrzec i sluchac
[…] Zobacz: Edyta Piecha, czyli “nasz człowiek” w Rosji… […]
W 1971 r. byłem z moim teściem na cmentarzu w Boguszowie. W pewnej chwili podeszła do nas jakaś niemłoda już para. Mężczyzna porozmawiał chwilę z teściem. Kto to spytałem – to ojczym posenkarki Edyty Piechy, a ta pani to jej Matka. Taka drobna dygresja sprzed lat.
WW.
Eyta Piecha to kuzynka mojej mamy,szkoda ze jej nie poznalam osobiscie…
WOW, to niesamowite! A czy Twoja mama ma z nią jakiś kontakt? Czy w ogóle ktoś z Twojej rodziny ma z nią kontakt?
Ogladam RTR Planeta i często widzę Panią Edytę w towarzystwie elity piosenkarskiej Rosji. Piękna kobieta, doskonały głos, gwiazda estrady, darzona ogromnym szacunkiem publiczności jak i swoich estradowych partnerów. W każdą(prawie) sobotę można wysłuchać ją w programie „Subotnij wieczer” który prowadzi Nikołaj Baskow, a w którym, udział biorą gwiazdy piosenkarskiej Rosji.
Czasem mi się wydaje, że Polacy w większości to niezbyt mądry naród który nie szanuje ani swojego języka ani niewielu artystów którym udało się zrobić międzynarodową karierę.
Utalentowana rodzina .
Stas ma naprawde piekny glos.
A z pania Edyta lepiej sie nie rownac.