Spotkanie z Lwem Leszczenko było dla mnie dużym wydarzeniem. Wprawdzie nie wychowałem się na jego utworach, nawet z nimi nie dorastałem, ale wiem, jak wiele znaczą one dla Rosjan. Lew Leszczenko jest klasykiem radzieckiej estrady. Jego kariera zbudowana jest na mocnym głosie i mocnym repertuarze. Jest wciąż obecny na rosyjskiej scenie muzycznej i nic nie wskazuje na to, że w najbliższych latach z niej zniknie.
W serdecznej atmosferze, o naszych polsko-rosyjskich relacjach, o Interwizji w Sopocie, o obecnej rosyjskiej estradzie, z Lwem Leszczenko rozmawiałem podczas Festiwalu Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze 2009.
–
Kiedy był Pan po raz ostatni w Polsce?
Kilkanaście lat temu, mniej więcej wtedy, kiedy zaczęła się pieriestrojka.
–
Pana pierwszy przyjazd do Polski to Festiwal w Sopocie. Jak Pan wspomina Interwizję?
Nie licząc wyjazdów turystycznych, prywatnych, to tak – Sopot jest moim pierwszym pobytem w Polsce. Wspominam to z wielką serdecznością i smutkiem zarazem, bo był to jeden z największych europejskich konkursów. Teraz możemy oglądać Eurowizję, gdzie niestety jest mniej uczestników i mniej kreatywności. Sopot był międzynarodowym konkursem, gdzie przyjeżdżali uczestnicy z całego świata – z Ameryki, z Australii… To był ważny konkurs, gdzie podstawą był śpiew, nie tylko to, żeby „coś tam pokazywać”.
W 1978 roku, kiedy wygrała Ałła Pugaczowa, byłem gościem na tym festiwalu. Śpiewałem wówczas trzy piosenki. Później przyjeżdżałem jeszcze na koncerty z zespołem. Byłem także w Zielonej Górze, gdzie wykonywałem utwór „Eho Lyubvi” z Anną German. Zresztą, Anna German w Rosji bardzo dużo tworzyła, chyba nawet więcej niż w Polsce.
–
Wspomniał Pan, że tęskni za tamtymi czasami, latami świetności festiwalu w Sopocie – jak rozumiem, tęskni Pan w ogóle za minioną estradą? Jak odnajduje się Pan w obecnym show biznesie? Mamy 2009 rok, czy integruje się Pan z tym co dzieje się na współczesnej estradzie?
Jak w każdym kraju, tak i u nas, istnieje pewna „klasyka”. Na przykład Bruce Springsteen do dziś jest numerem 1 pod względem sprzedaży. I ta muzyka, która królowała kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu, dziś wraca u nas do łask w takich programach jak np. „Piesni so zvedami”. W pierwszej edycji tego programu śpiewałem z czterokrotną mistrzynią olimpijską w pływaniu synchronicznym i było to bardzo ciekawe doświadczenie. Osoba, która nie ma profesjonalnie z muzyką nic wspólnego – nie potrafi zaśpiewać współczesnych utworów – inne podziały, podejścia… Utwory, na których każdy się wychował, z którymi dorastał, jest nam o wiele łatwiej wykonywać. Dlatego też w tego typu programach wraca się do tych dobrych kompozycji minionych lat.
–
Czy zapadł Panu szczególnie w pamięć jakiś polski artysta, artystka, zespół?
Tak, pamiętam Zdzisławę Sośnicką, z którą śpiewaliśmy w Sopocie, Marylę Rodowicz, Zbigniewa Wodeckiego, Skaldów… W Rosji polska muzyka uchodziła za zachodnią. Czesław Niemen, Karol Gott, i inni – to poprzez nich właśnie poznawaliśmy amerykańską muzykę. U Was przecież było łatwiej.
Przyjaźniliśmy się, łączyły nas wspólne korzenie. Słowiańska kultura, słowiańska melodyka jest bardzo podobna. Francuzi, Niemcy, Hiszpanie to inni ludzie, a jak przyjedziesz do Polski, to widzisz zupełnie inną, sympatyczną twarz. To, co nas łączyło, to kultura muzyczna.
A co do przyjaźni, to miałem w Polsce dziewczynę – z zespołu Mazowsze. Mieliśmy romans, który niestety się zakończył, ale bardzo miło to wspominam. Dzisiaj takie sytuacje nie mają miejsca, ponieważ nie ma między nami wspólnego punktu, jakim kiedyś była muzyka. I niestety pomimo tego, że kultura pozostała, to żyjemy w ogromnej humanitarnej przestrzeni. Przestrzeń polityczna, ekonomiczna, jest zupełnie inna. Ale co do kultury… Gdybyśmy dostali możliwość zintegrowania się w tej sferze, uważam, że byłoby o wiele lepiej. Takie niuanse są bardzo ważne.
Na przykład na Ukrainie, z którą Rosja oczywiście żyje bliżej, zrobiłem program „Melodiya druzjej”. Zaprosiłem swoich przyjaciół jeszcze z estrady radzieckiej – Laimę Vajkule (Litwa), Soso Pavliashviliego (Gruzja)… na koncert przyszło 120 tys. osób!
–
Jakie utwory wykona Pan w Zielonej Górze?
Wykonam te utwory, które – moim zdaniem – będą bliskie polskiemu odbiorcy. Wybrałem je specjalnie na dzisiejszą okazję. Będą to utwory, które na przestrzeni kilkudziesięciu lat nie straciły swej popularności.
W moim repertuarze są piosenki, które wykonywałem kilkadziesiąt lat po wojnie. Te same utwory mogę wykonywać dzisiaj, bo są aktualne – wciąż widzę weteranów, tych samych, dla których śpiewałem wiele lat temu.
Tak jak w Polsce, utwory, które były słuchane w momencie zwycięstwa Solidarności, na pewno i dzisiaj są dobrze przyjmowane.
–
Zaśpiewa Pan „Dień Pobiedy”?
Myślę, że nie. To chyba nie to miejsce. Festiwal… Chociaż, temat jest wspólny. Na pewno zaśpiewam „Za togo parnya”. Przed dzisiejszym koncertem zrobię spis utworów, który w trakcie koncertu – nie wykluczam, będę zmieniał, modyfikował.
–
Czy słyszał Pan coś na temat Festiwalu Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze do momentu, kiedy zaproponowano Panu przyjazd i występ na tym Festiwalu?
Nie, muszę przyznać, że nic nie słyszałem. W zeszłym roku dotarły do mnie słuchy, że odradza się Festiwal Piosenki Radzieckiej. Teraz już – Rosyjskiej.
–
Jest Pan częścią współczesnej estrady rosyjskiej. Obserwuje Pan to, co się na niej dzieje. Jak może Pan określić Waszą tegoroczną „reprezentację” – wszystkich artystów, którzy tu przyjechali?
Uważam, że jest to 10 najlepszych wykonawców w Rosji. Valeriya jest w dziesiątce najlepszych wokalistek. Lube w piątce najlepszych zespołów. Ivanushki International nawet dziś cieszą się ogromną popularnością. A ja… klasyk. Nas zostało właściwie już niewielu: Iosif Kobzon, Pugaczowa, Sofia Rotaru, Lajma Vajkule, i ja. Ja też dużo pracuję.
Młodzież niesie nową formę, nową jakość, nowe przeboje. A wszystko pozostałe idzie od nas, starszego pokolenia, od fundamentów. U Was chyba jest tak samo?
* * *
Rozmowa odbyła się 11 lipca 2009 r. w garderobie Lwa Leszczenko w amfiteatrze zielonogórskim.
Dla porządku dodam, że Lew Leszczenko wykonał jednak „Dień Pobedy”.
1 komentarz
Comments RSS TrackBack Identifier URI
[…] (pełna treść wywiadu) […]