– Stary, idę na 20. urodziny kumpla, masz pożyczyć płytę Beatlesów z ’65?
Tak mniej więcej wyglądały telefoniczne ustawki na kwartirniki, czyli nieoficjalne (nielegalne nawet!) koncerty w prywatnych mieszkaniach – kwartirach. Tradycja rozwinęła się w ZSSR w latach 80. i jest w Rosji żywa do dzisiaj.
„Pieriewodka” łamie kanon…
– Jak kwartirnik to w kwartirze… Nie! Nie chodzi o to gdzie, chodzi o to jak. Najważniejsza jest atmosfera, zniwelowanie granicy między wykonawcą a publicznością – mówi Marta Gaszak, przewodnicząca Sekcji Translatorycznej „Pieriewodka”. – Chcemy ruszyć z projektem „wolnej sceny kwartirnikowej”. Stawiamy przede wszystkim na artystów z naszego lokalnego podwórka. Czytaj dalej